Jak można – zapyta ktoś – u początku wakacji nudą straszyć, o nudzie chcieć pisać, nudę przywoływać? Przecież to czas urlopów, dni wytchnienia, słodkiego nic – nie – robienia, zwolnionego trybu życia, możliwości relaksu dowolnego, darowanego nam przez epokę pełną dobrobytu wszelakiego i dostatku. A mądry Pascal przypomina: „Stan człowieka: niestałość, nuda, niepokój”. Nuda jak fatum przemożne znienacka nas atakuje, pozbawiając oparcia w czymkolwiek, sprawia, że zawieszeni w jakiejś nieznośnej pustce, zostajemy wydani na żer smutkowi, samotności, melancholii i wszelkim innym pokrewnym doznaniom. Czas wakacji dodatkowo sprzyja eksplozji nudy, bo wytrąceni jesteśmy z normalnego rytmu czasu, jaki wpisany jest w aktywność pracy i nauki, zatrudnień wszelakich. Wyrwani z tej aktywności poczuć się możemy zbyteczni, niepotrzebni, niosąc poczucie widmowej, zjawiskowej kondycji, niemożliwości uchwycenia się czegokolwiek. Znowu przenikliwie  zaznacza Pascal: „Nie ma dla człowieka nic równie nieznośnego, jak zażywać pełnego spoczynku, bez namiętności, bez spraw, rozrywek, zatrudnienia. Czuje wówczas swoją nicość, opuszczenie, niewystarczalność, zależność, niemoc, próżnię. Bezzwłocznie wyłoni się z głębi jego duszy nuda, melancholia, smutek, troska, żal, rozpacz”. Nieobce było doznanie nudy, jej paraliżujących ataków, wieszczowi naszemu C. K. Norwidowi. W wierszu Marionetki pisał:

 Jak się nie nudzić? Gdy oto nad globem

Milion gwiazd się świeci,

A każda innym jaśnieje sposobem,

A wszystko stoi – i leci…

 

Jak się nie nudzić na scenie tak małej,

Tak niemistrzowsko zrobionej […]

Doznanie nudy się potęguje, otacza człowieka jak mgła, wszystko usuwa się jako nic nie znaczące, wszystko jawi się  w jej mroku nicością podszyte:

Doprawdy nie wiem, jak tu chwilę dobić,

 Nudy mnie biorą najszczersze […]


         Nie wiemy skąd nuda przychodzi, nie wiemy, jakie jest jej podłoże, ale wiemy jedno: przytłacza człowieka ciężarem bolesnym i druzgocącym. Epoka nasza szczególnie jest podatna na nudę: dostępność wszystkiego, przesyt dobrobytu i możliwości korzystania z najbardziej wyrafinowanych uciech sprawiają, że istota ludzka napompowana jak balon wszelkimi możliwymi klimatami, oczekuje już tylko na wielkie i efektowne bum. Ale zraniona do rdzenia samego nudą, szuka coraz to nowych bodźców, mocniejszych, które by choć na moment rozproszyły duszące opary nudy. Nieobce było to doznanie mądremu Koheletowi, którego jęk w Księgach Natchnionych znalazł swój wyraz:

 Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu,

Jaki zadaje sobie pod słońcem?

 […] Nie nasyci się oko patrzeniem

ani ucho napełni słuchaniem.

To, co było, jest tym, co będzie,

a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie:

więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem.

Istotą jest zgoła człowiek wadliwą, nadszarpniętą zębem grzechu pierworodnego, niespokojną i niestabilną, rozrywaną nieustannie pomiędzy tysiącem zabaw. Pisze Pascal: „Jedyna rzecz, która nas pociesza w naszych niedolach, to rozrywka, a wszelako to jest największa z naszych niedoli; ona głównie przeszkadza nam myśleć o sobie i gubi nas niepostrzeżenie. Inaczej trwalibyśmy w nudzie, a ta nuda popchnęłaby nas do szukania trwalszego sposobu wyrwania się z niej. Ale rozrywka bawi nas i wiedzie nas niepostrzeżenie ku śmierci”. Nuda zatem, na siłę i na wszelkie możliwe sposoby nie zbywana przez nadmiar rozrywki, może dla człowieka okazać się zbawienna i pożyteczna: może go pchnąć w objęcia żywego, wyzwalającego myślenia.

  1. Kępiński, znakomity psychiatra, wskazuje w swojej książce Melancholia, zewnętrzne okoliczności potęgujące nudę, depresję, samotność, a wybrzmiałe mocno w naszej epoce: „Depresyjny klimat naszej epoki można by między innymi tłumaczyć gwałtownym naruszeniem dotychczasowych systemów społecznych i kulturalnych. Na skutek rozbicia dotychczasowych struktur zachwiane zostało poczucie nie tylko metafizycznej, kulturalnej, społecznej, lecz także biologicznej ciągłości życia ludzkiego. Człowiek został oderwany od swej tradycji i od swej przyszłości. Poczuł się samotny w czasie, w przestrzeni i w chaosie związków przyczynowych. […] Samotność ta (alienacja) stoi w sprzeczności z biologicznie uwarunkowanym poczuciem ciągłości życia. Człowiek musi wiedzieć, skąd przybył i dokąd zmierza, gdyż taka jest jego natura. […]
Samotność dzisiejszego człowieka dotyczy nie tylko kategorii czasu, ale też przestrzeni; nie czuje on łączności z innymi ludźmi i z przyrodą, jest od nich odizolowany. Od kontaktu z przyrodą izoluje go warstwa technicznego środowiska, a od żywego emocjonalnego kontaktu z ludźmi – konieczność noszenia ochronnej maski, wynikająca ze zbytniego zagęszczenia się i skomplikowania stosunków międzyludzkich”.

 Lekarstwa na nudę przyjdzie nam pewnie szukać w czas wakacyjny. Podsuwa nam medykament wielce skuteczny przywołany już tutaj Norwid:

  […] – znam dzielniejszy sposób

  Przeciw tej nudzie przeklętej:

Zapomnieć l u d z i, a bywać u o s ó b, […]

  Może wystarczy pozwolić zachwycić się światem, sobą w kręgu świata, wziąć do ręki dobrą książkę, pozwolić się porwać jej muzyce, nastrojowi, ale nade wszystko otworzyć się na drugiego człowieka jako na osobę, jedyną, niepowtarzalną, którą Opatrzność na moje drodze postawiła, byśmy razem dopatrzyli się ukrytych znaków, które śle ku nam Bóg, gwoli wspólnego zmierzania dalej, ku bezkresnym horyzontom.

 

 Ks. Leszek Łysień

        

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter