Czy do ludzkiej zawiści można przywyknąć? Czy można przyzwyczaić się do obmowy, intrygi, plotek, uszczypliwości? Czy reagować na ludzką zawiść, a może nie tracić czasu na rzecz, której zmienić nie mogę i na którą nie mam wpływy?… w końcu z rozdrapywania ran może rozwinąć się jedynie gangrena… Czyż nie?

A jednak ludzka zawiść wciąż potrafi mnie zaskakiwać i co najważniejsze boleję nad nią tym bardziej, że potrafi niszczyć naprawdę piękne dzieła. No cóż, jak mawiał stary człowiek „życie chłoszcze”.

Jak tylko coś zacznie ci się w życiu układać, znajdzie się taki, który za twoimi plecami powie, że masz układy, kontakty, znajomości… Kiedy ktoś doceni cię awansem, albo premią – zaraz znajdą się tacy, którzy podważą twoje umiejętności… Powiedzą, że to przez przypadek, albo przez łóżko.

Nikt nie pyta o koszty. Nie pyta ile drogi za tobą, ile starań i poniesionych wyrzeczeń. Rezultaty i sukcesy same nie przychodzą. Są efektem starań, nieprzespanych nocy, samotnych zabaw twojego dziecka… zabiegania, stresu, kłótni o rzeczy nieistotne – z mężem, bo przecież czasami człowiek musi odreagować nerwowe sytuacje… Ludzka zawiść widzi tylko jedno – jest ci dobrze. Za dobrze.

Wydaje mi się, że zawiść to objaw własnej – niskiej samooceny, jednak czy tylko… tego nie wiem, ale zjawisko ukryte pod nazwą „schadenfreude”, czyli przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia bądź niepowodzenia, przeraża, nie tylko mnie.

„Kiedyś w mojej pracy ludzie się lubili. Dzisiaj jeden o drugim mówi tylko źle…” – wspomina pani Elżbieta, która od 25 lat pracuje w tym samym zakładzie pracy i pamięta czasy, gdy bardziej od ludzkiej zawiści widoczna była wzajemna pomoc, lojalność, życzliwość… -„Człowiek był dla drugiego człowieka… wszyscy trzymali się razem… praca była ciężka, ale szło się do niej z chęcią, bo ludzie z którymi się pracowało tworzyli dobry klimat miejsca. Dzisiaj musisz uważać nawet na to do kogo się uśmiechniesz, bo twój uśmiech może zostać niewłaściwie odczytany… Dzisiaj ludzie nie cieszą się z sukcesów kolegów i koleżanek, ale humor poprawia im to, gdy komuś powinie się noga… wtedy rośnie zainteresowanie i satysfakcja…”

I pisząc te słowa przypomniała mi się pewna krótka historia, którą opisał ks. Aleksander Radecki:

Po zmierzchu pewien rolnik usiadł na progu swojej skromnej chaty, aby nacieszyć się wieczornym chłodem. Obok jego chaty biegła droga, która wiodła do wsi. Przechodzący nią mężczyzna zauważył siedzącego rolnika i pomyślał: „Ten człowiek to przykład leniwca. Nic nie robi, spędza cały dzień siedząc na progu domu…”.

Trochę później przechodziła inna osoba i pomyślała: „To jakiś podrywacz. Siedzi cały dzień i patrzy na przechodzące kobiety, i być może zaczepia je i molestuje…”.


W końcu przechodził jakiś obcy, kierując się do wioski i pomyślał: „To na pewno pracowity człowiek. Trudził się cały dzień i teraz ma zasłużony odpoczynek".


… z fragmentem tej historii, powracając do zwykłych, codziennych obowiązków pozostawię siebie i innych… Mam nadzieję, że, gdy tylko obok mnie pojawi się zawistna myśl – przypomnę sobie ostatnie zdanie tej opowieści: „Wszystko co mówisz, mówisz o sobie; szczególnie, gdy mówisz o innych”.

I już całkiem na zakończenie – …kiedyś pewna osoba, która opiekuje się od wielu lat chorymi i ich rodzinami, powiedziała mi, że wdzięczność dzisiaj jest rzadką cechą ludzi. Nie potrafimy być wdzięczni za to, co mamy, ale ciągle poszukujemy w innych tego, co mogłoby nas uczynić szczęśliwszymi, mało tego… doszukujemy się nawet w dobrym – złego.

Zachęcam, praktykujmy wdzięczność. Bądźmy wdzięczni za to, co mamy. Kiedy uświadomimy sobie, co w naszym życiu jest wartościowe i dobre, w miejsce chęci posiadania – wprowadzimy chęć doświadczania.


Barbara Stelmach-Kubaszczyk
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter