Nie udaje, nie sili się na sztuczną kurtuazję, zawsze stara się być sobą - nie ważne czy stoi przed lustrem, czy przed drugim człowiekiem. Nie moralizuje. Mentorski ton zostawia innym. Ceni poczucie humoru, wygodne buty, muzykę i książki. Na co dzień pracuje z młodzieżą, niebawem swoją posługę rozpocznie także wśród nauczycieli Cieszyna.

Ksiądz Tomasz Sroka to nowy Duszpasterz Nauczycieli Rejonu Cieszyńskiego. Znamy go jako pogodnego, wrażliwego kapłana z pasją i oddaniem, który od 16 kwietnia 2016 roku pełni funkcję dyrektora w Katolickim Liceum i Gimnazjum im. św. Melchiora Grodzieckiego w Cieszynie. Dzisiaj księdza Tomasza poznamy również jako przyjaciela młodych ludzi, podróżnika, człowieka zafascynowanego życiem.

BSK: Szkoła podstawowa im. Mikołaja Kopernika w Komorowicach Śląskich, nauka w szkole salezjańskiej w Oświęcimiu i… wybór zawodu związany z budową maszyn. Po maturze ukochane studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, w końcu seminarium i kapłaństwo… aż droga zawiodła Księdza do Cieszyna. Dziś oprócz posługi kapłana sprawuje Ksiądz również stanowisko dyrektora, kierując Katolickim Liceum i Gimnazjum im. św. Melchiora Grodzieckiego. To trudne zadanie?

Ks. T. Sroka: Powiedziałbym raczej niezwykle odpowiedzialne. Szkoła musi dawać nadzieję na dobre wychowanie i na dobre wykształcenie, które pozwoli odnaleźć się młodemu człowiekowi w świecie… Szkoła musi też fascynować młodego człowieka. By tak się działo musi on na swojej drodze spotkać odpowiednie autorytety. Ludzi z pasją, którzy zawsze najpierw wymagają od siebie, bo jeśli sami staramy się być lepszymi, to nasze wychowawcze zabiegi zyskują na wiarygodności. Uważam, że bardzo ważną rolę w spotkaniu z uczniem odgrywa osobowość nauczyciela. Przekaz wiedzy, nawet najlepszy, nie dociera do ucznia, jeżeli nie zostanie wzmocniony osobowością pedagoga. 

BSK: Można zatem śmiało porównać, pracę nauczyciela do pracy rolnika, rzucającego ziarno i czekającego na owoc… Niezwykle ważny jest więc wybór szkoły do której będzie uczęszczał młody człowiek. Czym zatem wyróżniają się katolickie placówki?

Ks. T. Sroka: Przede wszystkim w naszych placówkach każdy uczeń traktowany jest indywidualnie. Wchodząc w społeczność zostaje przyjęty wraz z pełnym bogactwem swojej osobowości, poszanowaniem odrębności, niepowtarzalności. Nie ma tu miejsca na anonimowość. Każdy uczeń jest dostrzegany i szanowany w swej indywidualności. Dostrzegane są jego talenty, które może rozwijać i dzielić się nimi z innymi. System wychowawczy oparty jest na wartościach chrześcijańskich. Szkoła przyjmuje nie tylko katolików. Uczą się tu także dzieci wyznania ewangelickiego. Jesteśmy otwarci ekumenicznie.

...Dla mnie liczy się również to, w jaki sposób uczeń dalej będzie się rozwijał jako człowiek. Chciałbym widzieć dzieci i młodzież za 10 czy 20 lat i ich prawdziwe człowieczeństwo…

BSK: Szkoła to również oceny, wyniki, rankingi, indywidualne preferencje i zdolności…

Ks. T. Sroka: Nie brakuje nam nauczycieli z pasją, twórczych, kreatywnych, którzy czerpią radość ze swojej pracy, a to przekłada się na sukcesy szkoły, która oferuje swoim wychowankom mnóstwo możliwości, np. w postaci rozszerzeń – humanistyczno -społeczno- językowych i matematyczno -ekonomiczno- przyrodniczych. Uczniowie mają również możliwość nauki historii sztuki, języka łacińskiego, kultury antycznej oraz filozofii. Szkoła współpracuje z Wydziałem Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie oraz z Wydziałem Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

BSK: Czy katolicka szkoła to wybór tylko dla zdolnych i odnoszących sukcesy uczniów?

Ks. T. Sroka: Katolicka szkoła to przestrzeń otwarta na każdego ucznia. Zarówno na ucznia, który boryka się z problemami w nauce, jak i na ucznia, który odnosi dobre wyniki w nauce. W pierwszym przypadku skupiamy się na podnoszeniu średniej ucznia, w drugim – dbamy o jego dalszy rozwój.

BSK: Rankingi obejmują jednak tylko najzdolniejszych uczniów…

Ks. T. Sroka: To prawda, w rankingach nie zawsze da się wykazać rozwój dziecka, które przyszło do szkoły z niższą średnią i dzięki wspólnej pracy pedagogicznej uzyskało lepsze wyniki. Katolicka szkoła rozwój takiego ucznia zauważa i docenia...  Jedną z wielu propozycji, skierowaną do uczniów, którzy chcą się uczyć w naszej szkole są „Złote Legitymacje”, gwarantujące bezpłatną naukę przez cały 3-leni cykl nauczania. Część została już rozdana, kolejne czekają na chętnych.

BSK: Duszpasterstwo Nauczycieli… jak rozumieć tę funkcję?

Ks. T. Sroka: Celem Duszpasterstwa Nauczycieli jest kształtowanie poczucia wspólnoty między nauczycielami. To działalność Kościoła skierowana na nauczycieli i wychowawców szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Mówiąc najprościej - jako Duszpasterz Nauczycieli Rejonu Cieszyńskiego będę czuwał nad organizacją opieki duchowej – w formie Rekolekcji Wielkopostnych, corocznych pielgrzymek nauczycieli na Jasną Górę, dni skupienia… zachęcając pedagogów, wychowawców, nauczycieli… do duchowej formacji.

BSK: W minionym roku na Ogólnopolskie Sympozjum Nauczycieli i 79. Pielgrzymkę Nauczycieli i Wychowawców do Częstochowy przybyło kilka tysięcy osób. Myśli Ksiądz, że w tym roku Cieszyn, mając swojego duszpasterza nauczycieli liczniej zasili szeregi Jasnej Góry?

Ks. T. Sroka: Tego bym sobie życzył (śmiech).

BSK: Pochodzi Ksiądz z parafii św. Jana Chrzciciela w Komorowicach - dzielnica Bielska-Białej?

Ks. T. Sroka: Wychowałem się w Komorowicach Śląskich, zawsze jednak uczęszczałem do kościoła św. Jana, który mieści się w Komorowicach Krakowskich. Taka była specyfika tej dawnej wioski, przyłączonej do Bielska-Białej w 1997 roku. Poznałem więc tradycje śląskie. Natomiast jeśli chodzi o tradycję liturgiczną, wychowywany byłem w nurcie krakowskim, ponieważ kościół usytuowany jest po stronie krakowskiej.

BSK: Stąd ta otwartość na ludzi? Na kontakt z człowiekiem?

Ks. T. Sroka:
Myślę, że tak.

BSK: Duszpasterz nauczycieli, dyrektor katolickich placówek, kapłan… Kim jeszcze jest Ksiądz Tomasz Sroka? Pytania chyba na miejscu, w końcu kadra pedagogiczna, powinna znać swojego opiekuna.

Ks. T. Sroka: Jak najbardziej na miejscu. Myślę, że jestem człowiekiem z duszą podróżnika, który gdy przychodzi odpowiednia pora zamienia wygodne krzesło na wygodne buty i wyrusza obranym szlakiem.

BSK: Podobno jest Ksiądz również wielkim miłośnikiem teatru, czynnie zaangażowanym w przedsięwzięcia sceniczne? Dał się Ksiądz poznać również jako znakomity organizator, podrywając liczącą ponad sto osób grupę parafian do udziału w pieszej pielgrzymce diecezjalnej do Łagiewnik. Jak robi się takie rzeczy?

Ks. T. Sroka: Pracowałem duszpastersko w Radziechowach na Żywiecczyźnie, w Strumieniu i w Rzykach koło Andrychowa. Katechizowałem w szkołach i prowadziłem grupy duszpasterskie. Praca z ludźmi zawsze daje mi ogromne spełnienie. A co do teatru… jest on moją wielką pasją, którą staram się zarażać innych.
W Rzykach, gdzie posługiwałem cztery lata, urzeczywistniałem swoje zainteresowania teatrem i można powiedzieć stworzyłem go tam. Mam bardzo pozytywne doświadczenia współpracy z nauczycielami w Strumieniu i w Rzykach, która przełożyła się bardziej na zajęcia teatralne oraz wspólne wyjazdy z młodzieżą. Cieszę się, gdy sztuka integruje społeczność. A jak podrywa się ludzi do pielgrzymowania? Odpowiedź znajduje się chyba w codziennym kontakcie z drugim człowiekiem i w pasji, którą nosi się w sobie.

BSK: Ma Ksiądz na myśli pasję, której na imię Santiago de Compostela?

Ks. T. Sroka: Tę również. W Santiago de Compostela w Hiszpanii byłem dwa razy. Temat tego miejsca i trasy pielgrzymkowej budzi moje ogromne zainteresowanie. Już myślę o kolejnej wyprawie. I to jej poświęcam swój wolny czas, zgłębiając odpowiednią literaturę. Jestem również częścią grupy do której dołączyłem na Facebooku, by wymieniać doświadczenia z osobami, które podobnie jak ja pasjonują się tym miejscem. Pielgrzymowanie jest dla mnie bardzo ważne, bo jest spotkaniem z Duchem Świętym, ale poprzez ciało. To okazja do poznania samego siebie, pokonywania trudności i pomocy innym. Każdy przeżywa pielgrzymkę na swój sposób. Warto przejść te kilometry, żeby nauczyć się radości, czerpiąc ją ze zwykłych rzeczy. Oczywiście pielgrzymuję również do innych miejsc, np. Częstochowy.

BSK: Czy dobrze usłyszałam – „Dni których nie znamy”, „Wracaj do domu”…?

Ks. T. Sroka:
Tak. Muzyka to taka moja codzienna pasja. Wsłuchuję się w utwory Marka Grechuty i Leszka Długosza. Moim ostatnim odkryciem jest Kortez.

BSK: Pasji do książek się również Ksiądz nie wyprze – „wszędzie ci one, wszędzie”…

Ks. T. Sroka: Nie zamierzam nawet się wypierać, to kolejna moja wielka pasja na którą chciałbym mieć zdecydowanie więcej czasu niż mam. Moją uwagę oprócz rzecz jasna umiłowanej filozofii, zajmuje literatura współczesna, aktualnie "Opowieść o miłości i mroku", autorstwa izraelskiego pisarza, eseisty i publicysty Amosa Oz. Nadal wierny jestem także reportażom Ryszarda Kapuścińskiego i powieściom Emila Zoli. Stałe miejsce na mojej półce ma Jan Twardowski, A. Stasiuk, K. Wojtyła, J. Tischner…
A jeśli rozmawiamy już tak szczerze, to przyznam się do tego, że nadal zbieram płyty winylowe i… lubię jazdę samochodem (naprawdę to powiedziałem? śmiech).

BSK: Góry, teatr, kontakt z młodymi ludźmi… czyżby nieświadoma inspiracja Karolem Wojtyłą?

Ks. T. Sroka: Zafascynowała mnie ta postać - duszpasterza i intelektualisty, który czerpał doświadczenie ze spotkań z ludźmi młodymi, lubił z nimi przebywać. Kochał góry i teatr, co również zafascynowało mnie. Później pociągnęła mnie również refleksja nad miłością, którą On podjął i to ona stała się tematem mojej pracy magisterskiej i moich zainteresowań w duszpasterstwie.

BSK: Teraz zapytam o to, o co wszyscy zapewne pytają …

Ks. T. Sroka: Domyślam się, że o moje powołanie? A więc… większość osób widziała we mnie księdza, ja nie widziałem. Swoje powołanie kapłańskie odkryłem czytając życiorys księdza Józefa Tischnera. Pamiętam, że był tam taki fragment, w którym Tischner mówił, jak bardzo współczesnemu człowiekowi potrzebna jest nadzieja. Zrozumiałem wtedy, że bycie księdzem może być również dawaniem nadziei.

BSK: Nadzieja zaważyła?

Ks. T. Sroka:
Studiowałem historię, miałem dziewczynę, ale myśl o powołaniu zrodziła się w pociągu pomiędzy Łodzią a Warszawą, gdy czytałem tę książkę. Jednak ostateczną decyzję, że pójdę do seminarium podjąłem na pieszej pielgrzymce do Częstochowy, dokładnie w Chruszczobrodzie. Pamiętam drogę i deszcz, który wtedy padał… i powołanie, które powiązałem z nadzieją. „Nadzieja” – to słowo określa moje powołanie najbardziej.

BSK: Wiadomość o powołaniu zwaliła rodzinę z nóg?

Ks. T. Sroka: Pochodzę z prostej, robotniczej rodziny. Mam rodzeństwo, starszych od siebie - brata i siostrę. Rodzina życzyła mi dobrze, ich reakcja jednak była pełna dystansu do mojego wyboru. Mówiono mi, że bycie księdzem to długa i trudna droga.

                                                                                                                             
                                                                                                                                              Dziękuję za rozmowę.













/z Księdzem Tomaszem Sroką rozmawiała Barbara Stelmach-Kubaszczyk/
fot. archiwum
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter