Co Bóg da...
- Szczegóły
- B.Stelmach-Kubaszczyk
„Bądź wola Twoja”... łatwo powiedzieć, trudniej jej się pokornie poddać. W chwilach trudnych, w chorobach i troskach przed tą wolą bronimy się nieraz rękami i nogami. Modlitwy, które towarzyszą naszym tragediom niczym kołowrotek kręcą się wokół nas. W myślach, jak mantrę wypowiadamy po raz kolejny błagania o pomoc, kierując wzrok ku niebu. A kiedy pomoc nie nadchodzi – jeszcze gorliwiej prosimy... jeszcze mocniej naciskamy... jeszcze więcej obiecujemy...
Czy słowa Biblii „Proście a będzie wam dane; szukajcie a znajdziecie; kołaczcie a otworzą wam” - znaczą, że powinniśmy prosić gorliwiej? Że prosimy za mało? Za cicho? … Bo może skoro nic się nie zmienia, skoro rak nie zniknął... nie wyzdrowiał mąż... nie znaleźliśmy pracy... nie przyszło na świat nasze dziecko... to jednak nasza wina? Może prosimy nie tak, jak trzeba?
Myślę, że nie. Myślę, że Pan Bóg słyszy nasz proszący głos, zna nasze obawy – nawet te ciche i niewypowiedziane. Myślę też, że nie potrzebuje miliona modlitw w tej samej wciąż, naszej intencji, ale potrzebuje... naszego zaufania. Wiary, że On jeden wie, czego potrzebujemy dla siebie, co jest dla nas najlepsze.
Czy modląc się nieustannie w tej samej sprawie ufamy Bogu?
Wyobraź sobie, że ktoś wciąż dzwoni do ciebie i przypomina o tym samym. Wciąż się upewnia, prosi, napomina... Co pomyślisz sobie po dwudziestym jego telefonie w tej samej sprawie? Najłagodniej mówiąc uznasz pewnie, że twój rozmówca nie ma do ciebie zaufania... że ci nie wierzy... że myśli iż gotów jesteś go oszukać... Podczas, gdy ty stajesz na głowie, żeby ze wszystkich sił mu pomóc.
Jestem pewna, że jedna wiadomość wysłana do Pana Boga w naszej własnej intencji wystarczy. Ja tak robię. A jeśli się czegoś bardzo boję to wołam na pomoc mojego Anioła Stróża. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie zdążył dotrzeć na czas :) Modlitwy, którymi przypominałam Bogu o swoim problemie obracam w modlitwy za innych. Często przecież oni też mają swój ogromny krzyż do uniesienia. Nieraz dużo większy niż ten mój. Nieraz taki, że przygniata do ziemi i nie pozwala iść dalej. Niech więc do nich leci moja modlitwa.
Drobnymi problemami nie zawracam już Bogu głowy, ma tyle pilniejszych spraw....
Przede wszystkim jednak wierzę, że prawdziwa wiara nie polega na modlitwie bez końca, ale na ufności w to, że Bóg usłyszy mnie za pierwszym razem... na ufności, że zawsze otrzymam najlepsze dla mnie. Choć być może dzisiaj jeszcze tego nie dostrzegam, nie rozumiem, nie chcę.
„Będzie, co Bóg da” - taki głos najlepszy – ale to niebezpieczne: Zgadzać się z wolą nieba, łatwo w tym zawinić...”- Karol Ludwik Koniński.
Barbara Stelmach-Kubaszczyk