pixabay.com/pl

Kilka lat temu napisałam tekst. Bardzo emocjonujący, osobisty, ale też pełen wdzięczności. Dziś myślę, że tamta chwila właśnie taką była. W ten sposób czułam, ale też prostymi słowami chciałam podziękować osobom, które opiekowały się moja chorą mamą. Pamiętam, jak mówiły, że przeczytały mój artykuł w gazecie i oprócz zaskoczenia poczuły się znów docenione. O 6 rano w pielęgniarskiej dyżurce – płakały. Bo ktoś je pochwalił, powiedział dobre słowo, zauważył.

I dziś do tego artykułu, do tych moich słów pisanych w tym trudnym dla mnie i mojej rodziny – czasie, chciałabym się odnieść. Ale nie tylko. Chciałabym, aby moje słowa trafiły do osób, które dziś same stoją na rozdrożu, jednej z najtrudniejszych decyzji w życiu – czy „umieścić” swojego rodzica w domu opieki? Być może troszkę rozjaśnię czyjąś trudną drogę, może moje słowa staną się pociechą, potrzebnym elementem. A może to, co tu napiszę… nie będzie miało najmniejszego znaczenia, ale ... chcę Ci powiedzieć – jeśli podejmiesz taką decyzję, będziesz rozważać ją już zawsze, cokolwiek by się nie działo. Cokolwiek…

W kwietniu miną cztery lata od śmierci mojej mamy. Po jej odejściu jeszcze jakiś czas odwiedzałam dom opieki, bo w pokoju numer dziewięć pozostała moja „przyszywana ciocia”. Towarzyszka moich rozmów i niezwykle radosna osoba, która, by okazywać swoją radość nie potrzebowała połowy twarzy i nogi, a może tak bardzo pogodziła się z ich utratą, i swoją chorobą, że nie zaprzątała tym głowy innym. Choć… czasami płakała tym swoim jednym okiem, za domem. Za swoim ogrodem. Za dziećmi, które przychodziły coraz rzadziej. Obchodziłyśmy razem jej kolejne urodziny. Świętowałyśmy małe sukcesy, osładzając życie czekoladowymi piernikami i świeżą prasą. Przed śmiercią dała mi swój największy skarb – różaniec, choć nigdy o Bogu nie mówiła. Odeszła wśród obcych ludzi, wśród zgiełku i pośpiechu. Kubka rozlanego kompotu.

Pani Alina też umierała sama. Pani z łóżka obok również.

Dom opieki zawsze będzie domem obcych ludzi, na których zdany będzie twój tato albo mama. To nie jest miejsce, w którym kiedyś gromadziliście wspomnienia, które chłonęło wasze rozmowy, zapach domowego ciasta, ciepło wigilijnych kolacji. Tu nikt się nie zatrzyma nad śmiercią, bo czas jest tu towarem deficytowym. Takich jak twoi rodzice jest tu mnóstwo. Wiesz to, prawda?

Ale jestem pewna, że spotkasz tu sporo dobrych ludzi, którzy bezinteresownie, jakoś tak odruchowo – otulą kocem. Dotkną zapłakanego policzka. I pobiegną do swoich spraw. Obowiązków. Pozostawiając poczucie zainteresowania i mniejszą pustkę. Nie wszyscy tacy będą, nie każdy taki będzie. Wiesz to, prawda?

Spytasz mnie, czy podjęłabym jeszcze raz tą samą decyzję. Czy, gdybym miała znowu wybór postąpiłabym podobnie? A ja Ci powiem - każdy z nas powinien umierać wśród osób, które kocha… które go kochają. Powinien… i kiedy tak nie jest rozbijamy się na milion kawałków, których nie da się pozbierać.

Dziś serce mi mówi – za nic na świecie. Rozum jednak przypomina – jak bardzo mama cierpiała i jak ogromnej potrzebowała pomocy... opieki. A jej znikąd nie było. Lekarze nie chcieli przyjeżdżać, gdy było źle. A kiedy już przyjeżdżali to nie brakowało pretensji. Znieczulicy. Obojętności. Formalności trwały całe wieki, a czas biegł jak szalony czyniąc w organizmie coraz większe spustoszenie. Jesteś wtedy sam. Ty i Twoja rodzina. Twoje przerażenie i niemoc. Jej ból. Wiesz to, prawda?

Wtedy jedynym ratunkiem jest dom opieki. Miejsce, które pachnie obcym zapachem, ale łagodzi ból fizyczny, zleca badania, pielęgnuje, leczy zapalenie płuc, wbija do sinych rąk kolejną kroplówkę i czuwa nad kolejną odleżyną. Może w życiu już musi tak być, że zawsze jest coś za coś. Może… nie ważne są Twoje wyrzuty sumienia i ból rozdzierający serce. Może trzeba być czasami twardym człowiekiem i zdecydować o kochanej osobie, chociaż ta decyzja zmieni Twoje życie już na zawsze. Już na gorsze, bo zrani najmocniej. Wiesz to, prawda?

W tym całym nieszczęściu pojawiło się jednak małe szczęście. Moja mama nie była we własnym domu, ale blisko niego. Dzięki temu nasza rodzina mogła być razem. Spędzaliśmy z mamą wiele godzin dziennie. Spokojnych. Naszych. Kochanych. Bez strachu, że lekarz nie dojedzie na czas… Z poczuciem winy, że to tutaj, że nie tam. W domu.

Jedno mogę Ci dziś powiedzieć, nie ma idealnego rozwiązania. Przynajmniej ja go nie znalazłam. Każdy wybór niesie za sobą konsekwencje i niedosyt. Ludzie powinni być do końca swoich dni tam, gdzie całe życie biło ich serce. Ale powinni też mieć fachową opiekę i wsparcie medyczne. Odchodzić bez bólu, na który patrzysz i nic nie możesz zrobić. Bo przecież nikt nie powinien być pozostawiony samemu sobie, ani Twój tato, Twoja mama ani Ty.

Dziś w drodze do pracy mijam dom opieki. Widzę, jak palą się światła w salach. Każda wypełniona po brzegi swoją własną historią. Znam na pamięć zapach tego miejsca, czuję go inaczej. Teraz bardziej drażni, przywołuje w pamięci te bardziej przykre chwile, ale pamiętam też o tych dobrych. Bo przecież one też były, tylko jakby niżej schowane. Mniej zauważalne. Przepełnione strachem o mamę i poczuciem, że… nie dałam rady. Nie stworzyłam idealnego rozwiązania. 

To poczucie pozostanie.
 

 

 BSK

 

Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter