/pixabay/

Niedziela, 28 marca 2021 roku
NIEDZIELA PALMOWA MĘKI PAŃSKIEJ
Marek 14,1-15,47

Za dwa dni była Pascha i Święto Przaśników. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa podstępnie ująć i zabić. Lecz mówili: Tylko nie w czasie święta, by nie było wzburzenia między ludem. A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę. A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim. I przeciw niej szemrali. Lecz Jezus rzekł: Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie. Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb. Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła. Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać. W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę?? I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: Idźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas. Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę. Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną. Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: Czyżbym ja?? On im rzekł: Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził. A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: ? Bierzcie, to jest Ciało moje?. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym. Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł: Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei. Na to rzekł Mu Piotr: Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja! Odpowiedział mu Jezus: Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz. Lecz on tym bardziej zapewniał: Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie. I wszyscy tak samo mówili. A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił. Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie! I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]! Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: ?Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa. Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć. Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: Śpicie dalej i odpoczywacie. Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca. I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: ?Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!. Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: Rabbi!, i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego, i pochwycili Go. A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić. Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich. A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: Myśmy słyszeli, jak On mówił: "Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony". Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne. Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie? Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?? Jezus odpowiedział: Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi. Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: Prorokuj! Także słudzy bili Go pięściami po twarzy. Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła: I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem. Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz. I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał. Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: To jest jeden z nich. A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem. Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: Nie znam tego człowieka, o którym mówicie. I w tej chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz. I wybuchnął płaczem. Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi. Piłat zapytał Go: Czy Ty jesteś królem żydowskim? Odpowiedział mu: Tak, Ja nim jestem. Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy. Piłat ponownie Go zapytał: Nic nie odpowiadasz? Zważ, o jakie rzeczy Cię oskarżają. Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił. Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo. Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział: Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla Żydowskiego? Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza. Piłat ponownie ich zapytał: Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem Żydowskim? Odpowiedzieli mu krzykiem: Ukrzyżuj Go! Piłat odparł: Cóż więc złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: Ukrzyżuj Go! Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie. Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: Witaj, Królu Żydowski! Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty. Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki. Tam dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął. Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali. Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: Król Żydowski. Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony. Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie! Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili: Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli. Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani. A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eloi, Eloi, lema sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił. Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: Patrz, woła Eliasza. Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć [z krzyża]. Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha. A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym. Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy. Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i pytał go, czy już dawno umarł. Upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi. Ten kupił płótno, zdjął Jezusa [z krzyża], owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale. Przed wejście do grobu zatoczył kamień. A Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały się, gdzie Go złożono.

Uczniowie, którzy towarzyszyli Jezusowi od Galilei, rozścielają przed Nim swe płaszcze, a na drogę rzucają ucięte gałązki. Taki był rytuał towarzyszący powitaniu króla. Jezus wjeżdża do Jerozolimy, jako prawdziwy król Izraela. Wołanie Hosanna!, oznaczało: Uratuj, Pomóż! Była to uroczysta inwokacja żydowska. Jezus jest tym, który przychodzi w imię Pańskie i dzięki któremu przychodzi królestwo Dawidowe. Ale Miasto Dawidowe zamyka się przed swym królem. Zawołaniem Hosanna na wysokościach! Uczniowie proszą aniołów, by im wtórowali w niebie. Jezus przybywa nie tylko do miasta, lecz i do świątyni. Przygląda się wszystkiemu. Jest teraz sam z Dwunastoma.

Ci, którzy rozkładali przed Jezusem wjeżdżającym do Jerozolimy swe płaszcze, nie byli ludźmi bogatymi. Należy pamiętać, że ludzie czasów biblijnych bardzo cenili sobie ubranie, gdyż było ono dla nich środkiem umożliwiającym przetrwanie. Zdobywane z trudem ubrania uważano za rzeczy cenne. Szata jako obraz podstawowej ludzkiej potrzeby stała się symbolem Bożego zaopatrzenia. Ubiór (wraz z żywnością) jest jedną z dwóch dziedzin życia ludzkiego, o które Jezus zabrania troszczyć się przesadnie.

Czyż uczniowie, którzy rozkładali płaszcze przed Jezusem, w sposób nieuświadomiony nie wyrazili potrzeby zwleczenia z siebie starego człowieka? Wskazywało to również na potrzebę odrzucenia przez nich uczynków ciemności. Zdejmowanie szat miało wymiar duchowy. Pięknie mówił o tym Hiob: "Zdobiła mnie dotąd uczciwość, prawość mi płaszczem, zawojem" (Hi 29,14). Ubiór człowieka był symbolem grzeszności. Po grzechu pierworodnym pierwsi rodzice zrobili sobie przepaski, aby ukryć swoją nagość.

Szata stała się symbolem chęci ukrycia ludzkiego wstydu. Często przemoc była postrzegana jako szata, którą człowiek się okrywa. Zatem szaty, które rozkładane są przez Jezusem są znakiem podporządkowania się Jemu, uznania Jego królewskiej władzy i prośbą o przyobleczenie człowieka na nowo. Zbawienie było opisywane jako szata: "Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty" (Iz 61,10).

Męka Jezus prowadzi między ludźmi szyderczo odnoszącymi się do Niego, usiłującymi podchwycić na słowie, aby Go oskarżyć. Pośród osób sprawiających ból Nauczycielowi znajdują się uczniowie nic nierozumiejący z tego, co się dzieje z ich Mistrzem. Jedynie kobiety cierpią, współczują i czuwają przy Nim.
Kobieta z miłością namaszcza Jezusowi nogi. Jezus jej obiecuje, że cały świat będzie pamiętał o tym, co Jemu uczyniła. Tym właśnie czynem wchodzi ona na drogę Męki Jezusa. Przeznaczyła na namaszczenie nóg Jezusa bardzo drogi olejek. To jest woń jej miłości. Wiedziała, czego Jezus potrzebuje. Pamiętała o powinności przygotowania Go na śmierć. Później nie będzie już czasu, nikt nie będzie pamiętał, ponieważ zdarzenia będą biegły jedne po drugich.
Jezus panuje nad wszystkim. Dopuszcza na siebie złośliwe uwagi. Nikt nie może uczynić Mu nic złego, czego On nie dopuściłby na siebie. Jezus przyjmuje na siebie ludzką niemoc, by ją przemienić w moc dla tych, za których pragnie umrzeć. Paradoks polega na tym, że Jezus swoją śmiercią odnosi zwycięstwo. Nie ten jest pokonany, który zostaje upokorzony, zbity i zabity na krzyżu. Pokonany jest grzech i szatan.

Judasz mając bezpośredni dostęp do Mistrza o każdej porze dnia i nocy, postanowił ułatwić faryzeuszom uwięzienie Jezusa i sam "szukał sposobności, żeby im Go wydać bez wiedzy tłumu" (Łk 22,6). W atmosferze zdrady i osaczenia Jezus i Jego uczniowie mieli wspólnie spożyć Wieczerzę Paschalną. Do spraw związanych z przygotowaniem Paschy Jezus wybrał najbardziej zaufanych: Piotra i Jana. W taki zakonspirowany sposób Jezus wskazuje miejsce uczty, aby Judasz nie mógł powiadomić o nim Jego przeciwników. Chce udaremnić swoje aresztowanie przed odbyciem uczty lub w czasie jej trwania.

Wczujemy się w atmosferę zagrożenia i spisku, która otaczała Jezusa przed Ostatnią Wieczerzą. Jezus nie podejmuje żadnych kroków, aby zdemaskować zdrajcę. Zna wszystkie wydarzenia, przez które będzie musiał przejść. Wchodzi w nie dobrowolnie. Pozwala się osaczyć przez ludzi "niewiedzących, co czynią", a najbliższemu uczniowi nie przeszkadza, aby Go zdradził. Tak wypełnia się wola Ojca.

Kielich, którym Jezus dzieli się z nami, to smutki i radości życia. Tajemnicą życia z Bogiem jest smakowanie zarówno w radościach, jak i smutkach tego, co jest w nich z głębi, z pełni, z Jego uświęcenia dla naszego przemienienia. Przeżywać kielich własnego życia bez względu na to, co ono przyniesie. Kiedy patrzymy w dalszą czy bliższą przeszłość dostrzegamy wiele bólu, niepokoju i niesprawiedliwości zarówno tej uczynionej nam, jak i tej, którą my sprawiliśmy innym.
Życie z maksimum przyjemności, a minimum bólu jest nieprawdziwe. To nie jest kielich, który podaje do wypicia Jezus. To nie jest spotkanie z własnym człowieczeństwem. Ono powinno być przeżywane z przyjemnością i bólem. Nie my ustalamy proporcje. Nie określamy czasu, kiedy takie czy inne doznanie się pojawi. Nie czekamy na ból, nie chcemy go. Obawiamy się, że nie będziemy w stanie go znieść. Odczuwamy paraliżujący lęk. To są chwile, a później przychodzi przebudzenie. Nie istnieje radość bez doznawania smutku i przyjemność bez wejścia w ból.

Dzisiaj szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego krzywdziłem i dlaczego spotykała mnie krzywda? Poniosę ból codzienności, jeśli będzie mi towarzyszyła świadomość, że takie jest moje życie dane do przeżywania.

Smutek pojawia się jako konsekwencja niespełnionych pragnień, zawiedzionych oczekiwań. Prosiłem Boga o pokój serca, a pojawił się niepokój. Prosiłem o opanowanie, a nadeszła fala.

Niewiele znaczyło dla Judasza, życie Jezusa. Na tej samej szali kładzie życie Mistrza i trzydzieści srebrników. Jezus stał się dla ucznia ?towarem?, który można sprzedać. Staje się tym samym człowiekiem roszczącym sobie prawo do posiadania Nauczyciela. Donosił na Jezusa i wziął pieniądze. Współpracował z tymi, którzy zastanawiali się nad tym, jak by Go zabić.
Chciwość odrzuca łaskę, czyni człowieka odpornym na działanie Boga. Był tak blisko Jezusa, a serce więcej ceniło trzydzieści srebrników, niż Mistrza. Nie miał odwagi stanąć przed Jezusem i powiedzieć, że jest chciwy i kradnie. Nauczyciel znał dramat ucznia. Po co więc mówić, skoro On wie? Jest to potrzebne temu, który mówi prawdę o własnej słabości. Mówienie prawdy wyzwala.

Jezus chce przeżywać Paschę z uczniami. Później, na Golgocie będzie sam. Teraz byli blisko Niego, a On tak blisko nich. Odczuł potrzebę powiedzenia o tym, co szczególnie bolało. Najbardziej boli niewierność, nieszczerość, zamknięcie się, nieufność, nielojalność. Boli zdrada uczyniona przez osobę, której ufamy, ze strony której nie spodziewaliśmy się zagrożenia. Gdy zdradzamy Boga, dokonujemy zdrady samych siebie. Mogą zdradzić nas jedynie ci, którzy nas znają, poznali prawdę o nas, o naszych pragnieniach, słabościach, kłopotach, uzależnieniach, pragnieniach i dążeniach, o marzeniach, nawet o grzechach.

Mówimy nie po to, aby nasze sekrety zostały kiedykolwiek ujawnione. Mówimy, ponieważ nie jesteśmy zdolni nieść sami ciężaru naszych trudnych doświadczeń. Ufamy osobie, przed którą otwieramy swoje serce i powierzamy nasze życie. Zdrada niszczy relacje, zrywa więzi, budzi lęk przed zaufaniem komukolwiek w przyszłości. Niszczy namiętność posiadania. Ten, który zdradza, czyni to tylko dlatego, że coś otrzyma, to, czego w sposób chorobliwy potrzebuje (pieniądze, władza, przywileje). Nie mogąc narzucić swojej woli Jezusowi, wydał Go. Odegrał rolę Boga. To była chwila pozornej władzy, iluzorycznego panowania nad Mistrzem.
?Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował?, czyli nieskończenie. Jezus umiłował swoich do granic możliwości. Tą granicą jest oddanie życia, z miłości. Umiłował do końca, czyli do zamknięcia oczu na tej ziemi, do ostatniego tchnienia. Nie można nie oddać życia za tych, których się kocha. Miłość do tego prowadzi. ?Swoim? jest ten, który jest kochany, dla którego jest miejsce w moim sercu.

Zastanawia mnie to, że Judasz był na Ostatniej Wieczerzy, patrzył na Jezusa, był tak blisko Niego, a nosił w sobie ?pragnienie, aby Go wydać?. Będąc blisko Pana jesteśmy nakłaniani pragnieniami skierowanymi przeciwko Jezusowi. Judasz nie słuchał sercem tego, co mówi Jezus. Ono już było zajęte podstępem, udawaniem, wyrachowaniem, ciemnością. Nie opierał się uczuciom rozczarowania, zawiedzenia, poczucia bycia oszukanym przez Jezusa. Przyszedł do wspólnoty uczniów nie po to, aby chodzić za Panem, ale po to, aby się wzbogacić. Czy nie w tym celu Pan go wezwał, aby stał się bogaty duchem, bogaty Nim, w Jego słowo, w radowanie się Jego miłością i przyjaźnią?

Będąc zapatrzonymi w doczesność, szukamy naszej pełni w tym, co widzimy, czego dotykają nasze ręce. Judasz zapatrzył się w pieniądze. Uwierzył, że one spełnią jego pragnienia, uczynią go szczęśliwym. Nasze życie jest zależne od pragnień, którym pozwalamy rozwijać się w sercu. Takie rodzą się w sercu pragnienia, jakie jest nasze zapatrzenie i zasłuchanie. Nie wszystko, na co patrzymy i czego słuchamy, jest źródłem pokoju serca. Będąc fizycznie blisko Najświętszego Sakramentu, można być Jego przeciwnikiem, jak Judasz w Wieczerniku.

Ksiądz Józef Pierzchalski SAC
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter