/pixabay/

V Niedziela Wielkiego Postu, 21.03.2021.
(Jr 31, 31-34; Hbr 5, 7-9; J 12, 20-33)

Jesteśmy już bardzo blisko przeżywania kolejny raz męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. W piątą niedzielę Wielkiego Postu tradycyjnie zasłania się obrazy i krzyże w naszych kościołach. Warto może uświadomić sobie cel takich zabiegów. Otóż chodzi głównie o to, aby ułatwić nam wsłuchanie się w to, co Bóg ma nam do powiedzenia, aby zredukować do minimum wszystko, co może przyczyniać się do skierowania naszej uwagi na rzeczy drugo i trzeciorzędne. Żeby nie było tak, jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, że oto Bóg Ojciec mówi do Jezusa, a słyszący to ludzie mówią: „Zagrzmiało!”. Bardzo łatwo w zgiełku towarzyszącym przygotowaniom do Świąt przeoczyć istotę, sens tego, co się wydarza.

Słyszeliśmy dzisiaj w czytaniu z Listu do Hebrajczyków, że Jezus „zanosił gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci i został wysłuchany”. Zatrzymując się na powierzchni tego tekstu możemy dojść do wniosku, że coś jest nie tak. Jezus przecież umarł i potwierdzili to naoczni świadkowie. Co to znaczy zatem, że został wysłuchany przez swojego Ojca? Autor tego tekstu nie mówi wszakże, że Pan Jezus modlił się o wybawienie od śmierci, ale że Ten, do którego zanosił swoje modlitwy, mógł Go wybawić. Oznacza to wiarę we wszechmoc Boga i bezwarunkową ufność pokładaną w Jego woli. Nie wiemy, jakie konkretne gorące prośby zanosił Jezus do swego Ojca, ale możemy mieć pewność, że jeśli dokonała się ofiara krzyżowa, to stanowi ona najwyższy dowód miłości Boga do człowieka. Zbawienie człowieka i udział w zmartwychwstaniu, to punkt kulminacyjny misterium tej miłości. Zmartwychwstanie nadaje sens naszemu życiu i stanowi jego cel.

Trzeba od czasu do czasu zasłonić wszystko inne, żeby ten cel sobie uświadomić i zorientować na niego swoje życie. Dobrze się wsłuchać w to, co do mnie dociera, aby nie pomylić głosu Boga z uderzeniem pioruna.

Andrzej Kozubski, ks.
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter