fot. pixabay

Zaraza nie jest na miarę człowieka (A. Camus)


Z drżeniem i bojaźnią zasiadam do klawiatury mojego komputera, by słowami opornymi dać folgę myślom, co nurtują i spocząć nie pozwalają. Na niepewności osadzone jest życie ludzkie. Takie jest mądrości ludzkiej przesłanie powszechne. Nie wie, co jutro przyniesie, nie wie, co los ześle za moment, czy będzie to katastrofa czy radosna niespodzianka. Ale też prawdzie tej człowiek nijak podołać nie potrafi, uciekając się na różne sposoby do unieważnienia chybotliwej mądrości. Zabezpiecza na różne sposoby niepewności życia. Planuje i projektuje, za wszelką cenę w przyszłość wgląd chce precyzyjny posiadać, by nic kontroli jego oprzeć się nie zdołało. Buduje całe struktury czy sieci zabezpieczeń, mieszczańską małą stabilizację, karlejąc i blaknąc w ten sposób, wznosząc gigantyczne konstrukcje na ludzką miarę totalitarnych (ale łagodnych) mrówczych i pszczelich społeczności, ale przecież mimo to wszystko niepewności z układu ludzkiego życia usunąć nie jest w stanie. To ona, napięciami różnorakimi dająca o sobie znać, wznosi ludzkie istoty na wyżyny twórczości, bohaterstwa i niezwykłości. Tajemniczość, nieprzewidywalność, otchłanność ludzkiego bytu zabezpieczone i utrwalone są grozą niespełnienia, niejasności, dwuznaczności wszystkiego. Nie słyszano, by owadzie społeczności wydały z siebie osobowość wybitną, by w ogóle wydały jakąkolwiek osobowość. Niepewność ludzkiego losu, jego zmienność i niemożliwość racjonalnej nad nim kontroli sygnalizowano zewsząd od stuleci. Powiadano, iż Deus mirabilis, fortuna variabilis: co tłumaczyć możemy, iż w przemienności losu ludzkiego, narażeniu na zmiany nieprzewidywalne i nigdy nie do pojęcia, jest instancja stała, boska, ale jest to Bóg, którym też nie można kierować jak się chce. Zatem i On wymyka się wszelkiej kontroli, to On nici losów ludzkich trzyma w swojej wszechpotężnej dłoni, a nijak wpływać na nie w stanie nie jesteśmy. Człowiek narażony jest na zranienia, ciosy, które zewsząd dosięgnąć go mogą. W średniowieczu tę arcy – nie do zniesienia sytuację we frazę ubierano: „Któż kiedykolwiek chociażby jeden cały dzień spędził przyjemnie... by nie zraniło go przy tym spojrzenie, dźwięk, albo jakiś cios?” Oto zapis kondycji ludzkiej w całej swojej bezbronności, wydaniu na żer przypadkowości bezwzględnej, ale jednocześnie ciągle poddawanej procesom twórczego radzenia sobie z przygodnością losu człowieczego. Pięknie i poetycko Norwid zapisywał kondycję stworzoności wszelkiej rzeczy:
„- piętnem globu tego – niedostatek:

d o p e ł n i e n i e ? ... go boli!...”
Zaś niezrównany Dante w Sumie poetyckiej Boska komedia w cudownych strofach ludzki – arcyludzki dramat oddawał wygnańca, łupiny na wzburzonych morzach nieludzkich układów:
Porzucisz każdą rzecz którą kochałeś
najbardziej; i to jest owa strzała którą łuk
wygnania pierwszą wypuszcza.
Spróbujesz jak gorzki ma smak
cudzy chleb i jak ciężko jest
schodzić i wchodzić po cudzych schodach.

Nie jest dobrze, kiedy człowiek nie wiadomo jak i kiedy, przepoczwarza się w pospolitego pożeracza wszystkiego, co technologia wyrafinowana zaoferować mu jest w stanie, w konsumenta prymitywnego, któremu społeczne przyzwolenie odebrało wszelki wstyd. Społeczności nasze w taką przepaść staczać się zdają, w konsumowaniu i gromadzeniu dóbr upatrując całą swoją misję. Jest li sposób, by z tej pochyłej równi zawrócić gromady ludzkie? Nie w epidemii możliwość taką postrzegam. Broń Boże. Sięgam po zapis zarazy, jaka spod pióra wyszła D. Defoe, a zatytułowanej Dziennik roku zarazy. Nie godzi się ludzi poddawać próbom, które ludzkie miary przekraczają. Ostrzegał przed tym G. Herling – Grudziński w Innym świecie (zapisie innej zarazy – sowieckiej, totalitarnej): „Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich – tak jakby wodę można było mierzyć ogniem, a ziemię piekłem”. Nie jest w porządku, kiedy w sytuacji kryzysowej napuszczamy na siebie strachy i demony przeróżne, kiedy upiorami chcemy naginać rzeczywistość do żądanych karykatur wedle zamysłu politycznego, religijnego, ekonomicznego. Pisze o tym Defoe: „Nie mogę też darować tym kapłanom, którzy w swoich kazaniach raczej odbierali ducha słuchaczom. Wielu z nich czyniło to w celu wzmocnienia dobrych postanowień wiernych i wzbudzenia w nich żalu za grzechy, ale to z pewnością nie osiągało celu, a w każdym razie nie było w żadnym stosunku do krzywdy, jaką wyrządzało pod innym względem; w istocie, zważywszy, że sam Bóg w całym Piśmie świętym raczej przyciąga ludzi do siebie i wzywa, by się do Niego zwracali i żyli, niźli zniechęca i oddala budząc lęk i trwogę, przyznaję, że w moim mniemaniu kapłani winni postępować tak samo naśladując w tym Zbawiciela, cała bowiem Jego Ewangelia pełna jest zapewnień danych z nieba o miłosierdziu Boga i Jego gotowości wysłuchania pokutę czyniących, przebaczenia im i litości nad nimi. [....] Byli jednakże zacni mężowie, i to wszelkich przekonań, których przemówienia budziły lęk, którzy mówili tylko o najposępniejszych rzeczach, gromadzili ludzi, szerząc zgrozę, głosząc najbardziej ponure przepowiednie, strasząc ich obawą całkowitej zagłady, nie kierując nimi, a w każdym razie, niedostatecznie ich nakłaniając, wołali do Nieba o zmiłowanie; toteż wierni odchodzili tonąc we łzach”. Przywołałem długi cytat. Człowiek jest zwierzęciem nad wyraz inteligentnym, który z każdej sytuacji wyciśnie dla siebie stosowną korzyść. Nie pozwólmy, by epidemia (pandemia), dyktowała naszemu myśleniu swoistą logikę zagłady, destrukcji czy fatalizmu. Niech rośnie bogactwo człowieczeństwa naszego również poprzez doświadczenia bolesne, takie jak to, które jest naszym udziałem. W epidemii nie ma żadnego sensu. Sens rodzi się z naszych działań, by bardziej po ludzku być w negatywności doświadczeń, które zdają się poddawać w wątpliwość jakość szczególną bycia człowiekiem. Pisał A. Camus: „Wszystko, co człowiek może wygrać w grze dżumy i życia, to wiedza i pamięć”. Pozwólmy życiu, by pogłębione pamięcią i wiedzą, z trudem zdobywanymi, prowadziło nas dalej, ku Zmartwychwstaniu.

Ks. Leszek Łysień
Podziel się artykułem:
FaceBook  Twitter